Witam wszystkich serdecznie, moim pierwszym gościem jest @Kabat. Junior administrator
oraz lider DR’ów, no właśnie tych DR’ów, którzy za dobrych notowań u innych graczy nie mają. Nasz dzisiejszy rozmówca jest nietuzinkowym graczem z którego moim zdaniem warto brać przykład (jeśli ma się oczywiście trochę czasu by poświęcić się jakiejś tam idei – w tym wypadku gry SpS.), jest ważnym ogniwem naszego wspólnego dobra czyli forum SpSa, choć większość go tak nie postrzega. Dlatego wybrałem tego „zielonego diabła” na pierwszą rozmowę by mógł nam przybliżyć swój punkt widzenia.
Witaj @Kabat na początek chciałbym Cię poprosić byś się przedstawił i nie chodzi mi o formułkę „Cześć mam na imię Bartosz, mam 42 lata i nie pije już 2 tygodnie..” , tylko twój staż w managerach o tematyce żużlowej, gdzie, co, jak, ile czasu, osiągnięcia drużynowe i indywidualne oraz funkcje pełnione w wyżej wymienionych, bo ja Cię kojarze że na forum SM’a byłeś ważną personą niczym Wódz Naczelny siedzący na tronie i czeszący (ależ trudne słowo) kota.
Cześć, mam na imię Krzysztof, mam 44 lata (skończone – taki proroczy, mickiewiczowski wiek) i nie mogę powiedzieć, że nie piję. Big Grin
Jeśli chodzi o gierki żużlowe, to może Cię nieco zaskoczę – już w połowie lat 90-tych XX wieku trochę bawiłem się w ISL (Internet Speedway League), takim czymś w stylu managera autorstwa pewnego Anglika (nie wiem czy nie mylę nazwiska, ale był to chyba Kevin Meynell). Krótko później powstał jeden z polskich przodków (można chyba tak to nazwać) dzisiejszych managerów – PILZ czyli Polska Internetowa Liga Żużlowa. Tam byłem zaangażowany baaaaardzo mocno. Są chyba w SpS pojedynczy gracze, którzy jeszcze tamte czasy pamiętają – powinni mnie kojarzyć, ja mogę paroma nazwiskami rzucić. Tongue
Później z różnych względów nastąpiła u mnie długa, prawie 10-letnia, przerwa i dopiero we wrześniu 2009 roku zarejestrowałem się na słynnym SM’ie i założyłem tam swoją drużynę. Sukcesów wielkich nie osiągnąłem, a przez kilkanaście sezonów zabawy dotarłem jedynie z 8 do 3 ligi. Dla mnie priorytetem było szkolenie wychowanków, a idąc tą drogą szans na wielkie sukcesy nie było. Za największy uznaję tam 7 miejsce w krajowym, a później także światowym finale juniorów „mojego” Alojzego Glenca. W pewnym momencie moje zaangażowanie w grę było do tego stopnia duże, że zostałem mianowany moderatorem na forum SM’a, ale nie pamiętam czy ktoś mi to zaproponował, czy sam się zgłosiłem gdy był nabór… Przez pewien czas, gdy manager zaczął mocno kuleć byłem w zasadzie jedynym aktywnym modem dbającym o jako taki porządek na forum (czyli głównie kasowałem spam reklamowy). Tak więc pisanie o Wodzu Naczelnym jest tutaj mocnym naciąganiem faktów. Byłem raczej jedynym jeszcze żywym żołnierzem trwającym na polu boju. Tongue
Przygodę z SM zakończyłem jakoś tak rok temu, bo stwierdziłem, że już mnie nie kręci codzienne jeżdżenie sparingów, żeby wbijać XP. No i oczywiście w tym momencie mój czas już w dużym stopniu był pochłaniany przez SpS. Smile
Jak wiadomo jesteś „zielonym diabłem” forum SpS’a i różnie gracze oceniają twoją osobę jako „junior administratora” (moderatora), pochwał żadnych nie widziałem w przeciwnieństwie do opinii negatywnych. Prawdopodobnie może to wynikać z niewiedzy lub innych uprzedzeń, dlatego chciałbym byś wyjaśnił naszym czytelnikom w jaki sposób zostałeś funkcyjnym na forum, co należy do twoich obowiązków i jakie możesz mieć dodatkowe uprawnienia.
Opinie negatywne? Podaj nicki… poradzę sobie z tym problemem.
Generalnie „praca” moderatora, to przede wszystkim utrzymywanie porządku na forum, w tym nakładanie kar na użytkowników łamiących przyjęte zasady. Stąd już prosta droga do znalezienia się w ogniu krytyki – prawie zawsze ukarany uważa, że dzieje mu się krzywda i oczywiście głośno się żali… na moderatora. Czasami słyszę też opinie, że jestem zbyt łagodny i „już powinienem nałożyć kary”. Wydaje mi się, że takie skrajne oceny świadczą o tym, że dobrze wykonuję swoje obowiązki.
Oczywiście nikt nie jest nieomylny i możliwe, że czasem popełnię błąd, mam jednak nadzieję, że tak naprawdę są to przypadki sporadyczne.
Brak opinii pozytywnych? Trochę się mylisz… po prostu tak już jest. że krytyka zawsze jest publiczna, a pochwały, czy podziękowania dostaję na PW, bo właśnie tam także kierowane są różne prośby o pomoc dotyczącą głównie forum, ale czasami także bezpośrednio samej gry. I tutaj chyba pora na wyjaśnienie tej tajemniczej funkcji ciemnozielonego Junior Administratora – tak naprawdę to niewiele więcej niż jasnozielony Moderator Globalny. Dodatkowe uprawnienia jakie mam to możliwość zatwierdzania nowo zarejestrowanych użytkowników, bo jak może pamiętasz swego czasu był spory problem z rejestrującymi się i spamującymi na forum BOT’ami. Siwy sam nie dawał rady na bieżąco ogarniać i dlatego poprosił mnie o pomoc, bo ja wiadomo jestem przez większość czasu online – taki urok mojej pracy zawodowej. Bonusem tej funkcji jest możliwość zmiany nicka użytkownikowi, z czego jeśli się nie mylę sam kiedyś skorzystałeś.
A na koniec tego wywodu chciałbym jeszcze zauważyć, że czasami użytkownicy forum mylą moje obowiązki „funkcyjne” z moimi poglądami prywatnymi jakie piszę jako GRACZ taki sam jak oni. To czasem generuje dodatkowe napięcie, bo potrafimy się z niektórymi zdrowo pokłócić, a ja wówczas jestem odbierany jako „funfel Arka”, choćbym nawet pisał coś kompletnie sprzecznego z jego opinią… Na to jednak nic nie poradzę, a nie zamierzam ukrywać swojego zdania tylko dlatego, że jestem moderatorem.
No i superancko wszystko wyjaśnione, a zamykając wątek forum chciałbym się dowiedzieć co najbardziej Cię irytuje oraz denerwuje w zachochowaniu forumowiczów tylko szczerze i z jajem.
Tutaj chyba musiałbym rozgraniczyć 2 byty pod którymi jestem na forum…
Jako moderatora szczególnie mnie denerwują „dziwne linki” i wulgaryzmy – w takich wypadkach nie ma zmiłuj, kary lecą. Jeśli ktoś ma ochotę na szybkie i łatwe procenty, to sugeruję rzucić mięsem – na pewno doczeka się wynagrodzenia. Irytujące są też obelgi rzucane przez jednych użytkowników na innych. Rozumiem dyskusje czy nawet gorące kłótnie, ale ZAWSZE powinno się to odbywać z zachowaniem szacunku dla oponenta. Tutaj jednak granica jest bardziej płynna i często zależna od kontekstu, dlatego czasem trudno we właściwym momencie powiedzieć STOP i przerwać dyskusję. Czasem mam wrażenie, że jestem zbyt pobłażliwy.
Z drugiej strony jako zwykłego użytkownika forum najbardziej wkurzają mnie 2 sprawy. Jedna to sytuacja, gdy na konkretnych liczbach, przykładach, cytatach i argumentach pokazujesz komuś, że był w błędzie, a on dalej brnie w swoje na zasadzie „ja i tak wiem lepiej”. Druga rzecz, to totalna krytyka i negowanie wszystkiego dla zasady, bez podawania choćby minimum argumentu dlaczego jest źle, albo propozycji co można poprawić. Po prostu „jest do bani, ale oczywiście jak zwykle nikt z tym nic nie zrobi”.
Przyznam szczerze że bardzo mnie zaintyrgował fakt że taka postać jak twoja nie pokazała się w speedway-word.pl . Szczególnie że w SpSie jesteś w drużynie DARK RAIDERS, która się składa (można powiedzieć) z pierwszej „elity” SW. Dochodząc dalej to w jaki sposób znalazłeś się w tej drużynie w SpS’owych zmaganiach i co Ci obiecał @Asteck666 – palenie kotów?
„Elyta” SW? No patrz czego to się człowiek może dowiedzieć po 10 sezonach startów… Czasem coś tam na czacie gadają o SW, o jakichś obozach, ligach juniorów, super talentach w szkółkach, ale kto normalny by to czytał… Ale w sumie jak by się tak zastanowić, to chyba faktycznie wszyscy poza mną grają w SW. Ja grałem w SM i to mi wystarczało, szkoda mi było czasu na grę konkurencyjną.
Skąd ja się zatem tutaj wziąłem? To w sumie prosta historia – na czacie SM’a, chyba od Hyzia, dowiedziałem się o naborze do sezonu testowego SpS. Udało mi się „załapać” do grona testerów, a tam niemal wybłagałem u tegoż Hyzia by się za mną wstawił u Asteck’a, który kompletował właśnie drużynę i miał jeszcze 1 wolne miejsce. Chciałem po prostu trafić do drużyny z kimś kogo chociażby kojarzyłem z SM, a tak się składa, że Demogorgon (ekipa Astecka) był jednym z czołowych zespołów Ligi Juniorów, którą prowadziłem w SM i Nastoligi, w której z nim rywalizowałem. To chyba okazało się dobrą rekomendacją i tak trafiłem do DR. Ponoć Asteck po dziś dzień pluje sobie z tego powodu w brodę, ale nie ma sumienia wyrzucać mnie na bruk (bo jak wiadomo on po prostu w ogóle nie ma sumienia), a ja jakoś jeszcze ciągle nie mam ochoty go porzucać – niech cierpi katusze.
No to jesteśmy przy temacie klubowym więć DARK RAIDERS, te złe DR’y , no i nasuneła mi się nowa kategoria do plebiscytu SpSa – „nielubiany klub” i myślę że wraz ze Smokersami bylibyście w gronie faworytów. Niby sami starzy wyjadacze a czasem spoglądam na wasze mecze i tak jak bym widział dzieci we mgle. Raz ciśniecie niesamowicie, później słabe mecze , często gęsto zdarza się nieobecności na meczu lub robienie olimpiady (5×0). Ciężko się ustosunkować do Was. Do tego w ostatnim czasie jakieś ogłoszenia transferowe , rozpadacie się czy nie? Szczególnie mnie to ciekawi w kontekscie tego że ktoś z DR chwalił się że od początku istnienia drużyny nie było żadnych transferów.
Dużo kwestii poruszyłeś, więc po kolei…
Klub nielubiany? Bo ja wiem… tutaj zdania chyba byłyby jednak podzielone i nie mniejsze szanse mielibyśmy w kategorii „ulubiony klub”. Domyślam się, że kontrowersje wynikają głównie z faktu, że wiele razy stajemy w opozycji do żądań „ogółu graczy”, ale co zrobić, gdy żądania te są często absurdalne, co może mało delikatnie staramy się pokazać. Jedni to potrafią zrozumieć, dla inny z miejsca stajemy się „public enemy”… ale jak to mówi polskie przysłowie „psy szczekają, karawana jedzie dalej”. Na pewno nadal nie będziemy szukać taniego poklasku. Tacy jesteśmy i już.
Dzieci we mgle? No coś w tym jest. Czasem popełniamy dziecinne wręcz błędy, czasem po prostu dopadnie nas pech, a czasem faktycznie brakuje tego „szóstego”, ale tej ostatniej kwestii nie ma co roztrząsać. Powiem tylko, że jesteśmy normalnymi ludźmi mającymi normalne życie, które zawsze ma pierwszeństwo, a nie bawimy się w jakieś „timwiułery”, przekazywanie haseł i ukrywanie adresów IP, żeby nie wyszło na jaw, iż 1 gracz jedzie za pół drużyny, jak to tu i ówdzie się ponoć zdarza. Komuś nie pasuje godzina? No to go nie będzie i tyle. Nie będziemy z tego powodu nikogo ze składu wywalać.
Rozpad? Jak by na to nie patrzeć jedziemy w nie zmienianym przez 10 sezonów składzie. Ja zawsze z dumą podkreślam ten fakt, bo już to samo w sobie jest ewenementem i niezłym wyczynem, zwłaszcza że ten sam skład mamy od początku istnienia gry, czyli przetrwaliśmy jako ekipa najgorszy okres „tworzenia się wszechświata SpS”. Wszystko jednak ma swój kres i być może faktycznie w 11 sezon wejdziemy nieco stuningowani, chociaż dopóki nie zacznie się okres transferowy nie ma nic pewnego. Jak bardzo „drużynowo” jesteśmy postrzegani może świadczyć fakt, że wystarczyło jedno ogłoszenie, a już każdy z nas miał po kilka propozycji. Można jeszcze do tego dodać kilka osób zainteresowanych dołączeniem do nas „w miejsce…” – widać nie brakuje takich, co nie boją się powszechnego znienawidzenia.
W grze już się spotkałem z takimi stwierdzeniami że ten jest informatykiem , ten exelowiec, ten ma własnego managera , ten analityk, a ten pijak. Kiedyś nawet ktoś, coś wspomiał mi, że ty jesteś „mózgiem” (co jak co, ale ciekawe stwierdzenie) i rozkminiasz zmiany szybciej niż inni. Dlatego chciałbym się zapytać jak się bawisz rozpisując treningi i strategię meczową? Używasz exela , plan treningu masz ustalony na 3 tyg, maszyny poustalane na 2 tygodnie? Czy może jednak wszystko na huzia józia – jak wyjdzie tak będzie.
Wyniki chyba są najlepszą odpowiedzią na to jak mam rozkminiony system. Z początku faktycznie coś tam sobie liczyłem, ale teraz mi zwyczajnie szkoda na to czasu i jadę „na pałę”… just for fun. Od myślenia o strategii jest kapitan i on daje wytyczne pojedź tak albo inaczej, po czym ja wpadam zazwyczaj zdyszany na 1 start, jadę po swojemu, on się wkurza, że jak zwykle go nie posłuchałem, a ja kombinuję jak tu dalej jechać, żeby taktyki całej drużyny nie rozwalić całkowicie.
Natomiast przygotowanie sprzętu i trening to już całkiem inna sprawa – tutaj nic nie jest przypadkowe. Sprzęt spakowany na co najmniej 3 imprezy do przodu. Po każdych zawodach sprawdzam czy coś się czasem już nie zużyło, wywalam stare, kupuję nowe. Raz, dawno temu, odpadłem z IMK, bo miałem tylko dziurawy kevlar w busie i teraz 3x wszystko sprawdzam. A treningi nie są w przód rozpisane, bo jednak siłownia udana albo nie udana może wszystko zmienić. Ogólny plan w głowie jednak jest i to nawet sięgający znacznie dalej niż 3 tygodnie w przód. Tutaj faktycznie jak najmniej pozostawiam zrządzeniom losu, a dużo liczę i planuję rozważając różne warianty siłowni.
Przyznam ten Wasz kapitan to Napoleonem nie zostanie 😀 . Dobra, dobra a co z zawodami indywidualnymi? Jadąc ligę można powiedzieć że tylko odbębniacie mecze , w indy Was nie widać, tylko w tych MPK coś tam śmigacie, dlaczego? Ty akurat byłeś uczestnikiem cyklu Grand Prix, bodajze w sezonie 8, jak to wspominasz i jakie masz odczucia w stosunku do tego cyklu? Opłaca się awansować czy nie?
Ja od początku skupiałem się na drużynie i wiele spraw pod tym kątem ustawiałem, przede wszystkim trening. Oczywiście co jakiś czas okazywało się, że strategia bierze w łeb, bo coś się zmienia i trzeba nadganiać to co było zapuszczone. W tej sytuacji trudno było raczej myśleć o zawodach indywidualnych, bo zawsze trafiał się taki etap, że choćbym na rzęsach stawał, to szanse były niewielkie (a to zła specjałka, a to konieczność zachowania odnowy na ligę, a to w końcu kompletnie nie moja pogoda). To jednak tylko część prawdy i trochę tanie usprawiedliwienie, bo gdy już przychodziły te wyższe szczeble to brakowało też 1 elementu – nie chciało mi się analizować co mogą zrobić rywale. Ciśnienia na wynik (awans) nie miałem i raczej zawsze jechałem na zasadzie jak się uda, to się uda, a jak nie, to nie.
Dla mnie najważniejsze poza ligą zawsze były rozgrywki MPK i tam starałem się bardziej mobilizować. Nie raz zdarzało się, że jechałem na zasadzie „bo nikt inny nie chce”. I właśnie medale MPK (w tym złoto w sezonie 4, gdy brałem udział w finale) są dla mnie najcenniejszymi trofeami indywidualnymi. Niestety w tym roku drużyna postanowiła „w parach” nie startować… a sam startować nie mogłem.
Jeśli chodzi o Grand Prix, to faktycznie w 8 sezonie zobaczyłem co i jak, zająłem 13 miejsce, które powodem do dumy nie jest, ale przynajmniej na jakiś czas się z tego cyklu „wyleczyłem”. Jeśli mam być szczery, to jest to dla mnie przerost formy nad treścią, zabawa w której uczestniczy kilka osób, reszta statystuje, a i tak wiadomo kto wygra… no dobra… tak było przynajmniej do sezonu 9. Obecnie, po zmianach w silniku może się to trochę zmieni, ale nadal nie wiem czy mam ochotę tam się pchać. Zresztą w tym sezonie problem mam już z głowy.
Według Ciebie:
a) Najlepszy i najbardziej ogarnięty zawodnik to:
b) Zawodnik z którym chciałlbyś jeździć w jednej drużynie (może być w niedalekiej przyszłości):
Miało być szczerze…. zatem nie otrzymasz odpowiedzi na to pytanie, bo wg mnie nie ma kogoś takiego jak „najlepszy zawodnik”. Są jedynie najlepsi w danym momencie, na konkretnej nawierzchni i przy konkretnej pogodzie. Jest kilku zawodników, których zaliczyłbym do czołówki, ale gdybym miał wskazać tego jednego… hmmmm… powiem tylko, iż myślę, że w końcu w tym sezonie doczeka się medalu DMP.
Jeśli chodzi o zawodników, z którymi chciałbym jeździć, to w zasadzie łatwiej byłoby mi wymienić takich, z którymi chemii raczej by nie było. Chociaż w zasadzie z każdym chyba byłbym w stanie się porozumieć, a przynajmniej tolerować dla dobra drużyny. Generalnie od drużyny oczekuję jakiegoś wspólnego poczucia humoru i zdrowego stosunku… do zabawy.
Wiadomo że prywatnie jesteś kibicem Poloni Bydgoszcz i to z dużym stażem , możliwe że nie jeden długopis Ci się wyczerpał wypisując program zawodów, ale ciekawi mnie to czy za młodu miałeś okazje by się pobawić w hooligankę lub miałeś inną sytuację związaną ze speedwayem (np.: wchodzenie na stadion bez biletu przez płot)?
Hooliganka mnie nie kręciła, to nie moja bajka. Ja wolę bawić się dopingowaniem pozytywnym. Przez płoty też nie skakałem, bo cały czas w głowie mam fragment wywiadu z właścicielem jakiegoś piłkarskiego klubu (chyba) angielskiego, jaki widziałem w młodości. W wywiadzie tym niemłody już pan powiedział, że on zawsze KUPUJE bilet na mecz swojej drużyny, bo nie jest ważne że należy ona do niego. Na stadion przychodzi jako taki sam kibic jak inni i czułby się jakby okradał klub nie płacąc za wstęp. I taką filozofią ja też się kieruję – albo idę na mecz płacąc, albo nie idę (chociaż zdarzało się, że na wyjazdach wchodziłem „na akredytację”, ale to jednak w ramach współpracy z klubem).
Miałem natomiast 2 sytuacje rokujące groźnie, a zakończone zabawnie. Raz w Toruniu, wracaliśmy z kumplem po 1/2 MŚP i zaczepiło nas 3 czy 4 osiłków pytaniem „a Wy jesteście za Apatorem czy za Polonią?”. Mnie zmroziło, a kumpel ze stoickim spokojem odparł „my to tak nie bardzo się na piłce nożnej znamy”… I nas puścili.
Druga zdarzyła mi się już po 30-stce w jakiejś knajpie po drodze z Częstochowy do Łodzi, gdy wracaliśmy z meczu. Gdy stałem w kolejce do kasy z szalikiem na szyi podeszło do mnie 3 młodych gniewnych z pytaniem czy mam ochotę powalczyć o ten szaliczek. Stwierdziłem, że nie mam, co nieco ich zbiło z tropu, więc rzucili „a wiesz, że w Bydgoszczy tylko Zawisza?” (widać chłopaki ełkaesiaki to byli), na co oparłem „ale w żużlu tylko Polonia” i to w zasadzie zakończyło dyskusję, bo chłopcy nic już nie powiedzieli i wyszli z lokalu…
I to w zasadzie koniec przygód. Bo o takich szczegółach jak oberwanie kamieniem z Zielonej Górze, puszką po piwie w Daugavpils czy szklaną butelką w Gdańsku chyba nie warto wspominać.
Kabat czy Ty jesteś z Kabat? Chyba nie bo krawaciarzem nie jesteś. Zdradzisz czytelnikom dlaczego „Kabat”?
To w zasadzie wielka tajemnica nie jest – proste przestawienie sylab w nazwisku… ot i cała tajemnica.
No to by było na tyle z naszego wywiadu, zachęcam do komentowania (choćby trzyliterowego w stylu: lol,wtf, omg , xxx itp) tak byśmy wiedzieli że ktoś Nas czyta.
9 thoughts on “Kabat – strumyczek czy może temat rzeka….”
Johny1981
(25 marca 2018 - 20:46)Dobra robota.
Asteck666
(25 marca 2018 - 06:58)a Kabat na dywanik zapraszam 😛
aaaaaaaaaa
(24 marca 2018 - 23:38)Fajne interview,podobalo mie sie,fajna luzna rozmowa jak przy piwie w barze :-).Ocena artykulu 9.5/10,wypowiedz 9/10.
Oby wiecej takich wywiadow
Asteck666
(24 marca 2018 - 19:53)xxx
Tym razem Kamykov pozytywnie, mam tylko małe ale 😛 DARK RIDERS, nie DARK RAIDERS 🙂
Mały
(24 marca 2018 - 17:58)Czytam , czytam 🙂 lubię to 😀
pawelek
(24 marca 2018 - 16:58)xxx 😉
Maveral
(24 marca 2018 - 15:27)Ciekawy wywiad – tylko tak dalej! 🙂
wazza22
(24 marca 2018 - 14:03)No i tu Kamykov to już pełne 10/10. Fajny wywiad dobrze się czyta. Przede wszystkim ciekawe pytanie trochę o życiu, trochę o grze. Oby więcej takich artykułów tutaj, bo dawno nie było tutaj tak dobrego wywiadu z graczem. Dobra robota.
Roberto
(24 marca 2018 - 12:59)Czyta czyta 😀